gdy tylko świt podnosi głowę i łuna dźwięków ogarnia miasto
zagarniam dla siebie podniebne przestrzenie i sondę opuszczam
do każdego okna by sny wyłuskać z najgłębszych pokładów
kory mózgowej śpiących jeszcze hominidów
przeglądam układam upycham je w kieszenie
czasem gdy warte uśmiechu albo przerażenia
rzucam na powieki małej istoty ledwo przebudzonej
łukasz perkowski
Jestem starym rybakiem na wielkiej łodzi. To moja piętrowa arka. Kondygnacje stanowią skład inwentarza: rośliny, zwierzęta, książki, ulubione płyty, filmy i gry. Niekiedy wychodzę na górny pokład oglądać żagle. Potem schodzę. Sprawdzam głębokość. Ustalam kurs.
paweł łęczuk
z zimnem jutrzenki palącej niebo
wychodzą odziani w zieleń moczarów
pykają fajką podobną do mgieł porannych
spowici ciszą lub rechotem żaby
by stać cierpliwie na straży swych wędzisk
bystre oko spławików wypatrując skrycie
łukasz perkowski
Mieć punkt orientacyjny. By łatwiej było wracać. Patrzeć jak rośliny przeobrażają się w wysokościowce. A życie niech sobie płynie. Jak statek. Jak rzeka. Jak czas spędzany leniwie.
paweł łęczuk
każdym świtem - z jeszcze nie wytartym okularem, z jeszcze wymiętym snem na powiekach - budzeni przez chłód, tramwaj lub wspólną rozmowę
łukasz perkowski
Kto jest bez ryby, niechaj pierwszy zarzuci przynętę.
Uderzy kamieniem o kamień.
Wypowie zaklęcie.
paweł łęczuk
stoimy pod klarnetem mostu
na klawiszach latarń gra wiatr
warkotem motoru szeptem rozmowy
poranek skrapla otrzeźwienie
muzyka spływa stróżką po kręgosłupie
łukasz perkowski
podobno wszystko ma swoją taktykę.
my zlepiamy się z dniem o czwartej nad ranem.
od stacji do stacji. z brzegu na brzeg.
paweł łęczuk
szybciej szybciej bo czaszka mi pęka
i oczy rozchwiane od nocnego galopu więdną
i nie wiem gdzie ranek mnie wita
orząc mózg linią twardych torów
a żar i duchota skrapla pot alkoholu
który łapię w roztrzęsione dłonie
by zlizać go chciwie dla podtrzymania chwili
nucąc pod nosem zasłyszany refren
„deliro deliro wołam wróć deliro wróć”
łukasz perkowski
W każdy tramwaj zabieram ze sobą smutki, łzy i ostre stany lękowe. Obraz rozmywa się. Przestrzeń dematerializuje. Zamykam oczy. Otwieram – i tylko mgła.
paweł łęczuk
śniłem piękny sen
jakby to dziś miało być
o ludziach
którzy zrównali swe kroki z moimi
przystanęli choć na chwilę przede mną
by coś dać z siebie by wziąć ze mnie coś
by zapełniać luki
by było o czym teraz myśleć
łukasz perkowski
tyle pustych ławek.
a przecież nie mogę narzekać na brak
towarzystwa.
Mała czarna, potem druga, z ekspresu, gorzka, i z mlekiem.
To miasto nigdy nie będzie należeć do mnie.
paweł łęczuk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz